poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 7

Zadzwonił dzwonek na lekcje. Nie trzeba było długo czekać żeby dziewczyny zaczęły się schodzić. Na szczęście  z Eleną zdarzyłyśmy się przebrać przed dzwonkiem. Na samym końcu do szatni weszła paczka tamtych dziewczyn z dojo. Znowu zaczęło się obgadywanie mnie. Jedynym pocieszeniem było to że Elena była moją nową koleżanką i nie wierzyła reszcie dziewczyn. Dowiedziałam się że czarnowłosa to Stella, a jej koleżanka która ma czerwone włosy to Keri. Stella chodzi z Willem, a Keri z chłopakiem który stał z nimi przy samochodzie i się zemnie również naśmiewał, Loganem. Kiedy wszystkie się przebrały, no prawie wszystkie, gdyż szanowne królewny nie miały zamiaru się przemęczać, nauczyciela od w-f weszła do szatni.
- Witam. Dzisiaj w-f będziecie mieć razem z chłopakami, ponieważ Pan Thompson musi załatwić ważne sprawy. Wyjdźcie na sale i rozpocznijcie rozgrzewkę.
Wszystkie dziewczyny wyszły  z szatni i zaczęłyśmy od pięciu okrąrzeń wokół sali. Z łatwością przychodzi mi bieganie gdyż kiedyś należałam do klubu sportowego. Mój tata dopóki nas nie zostawił biegał ze mną.  Szybko skończyłam 5 okrąrzeń i zaczęłam się rozciągać. Kiedy skończyłam na salę weszli chłopacy, a nam Pani Blake kazała wsiąść piłki od siatkówki  i kazała sobie potrenować odbijanie w parach. Wzięłam piłkę i poszłam z Eleną obijać nią przez siatkę. Zerknęłam na chwilę na przeciwny koniec sali. Oparci o ścianę stali i całowali się namiętnie Will z Stellą. Odwróciłam się z powrotem kiedy  usłyszałam jakieś wołania że mam uwarzać. Miały rację gdyż ktoś uderzył tak wysoko piłkę, że zrzuciła płytę z sufitu, a ta leciała prosto na mnie. W ostatniej chwili odskoczyłam i płyta uderzyła z hukiem w ziemię i się rozwaliła w kawałki. Elena podbiegła do mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytała
- Nie, nic mi nie jest. - opowiedziałam i wstałam z ziemi.
Z innymi dziewczynami które były niedaleko posprzątałyśmy bałagan utworzyłyśmy jedną drużynę. Drugą drużyną mieli być chłopaki. Kiedy wszystkie osoby ustawiły się na swoich miejscach zaczęliśmy grać. Dobrze nam szło i nawet pokonałyśmy chłopaków. Lekcję szybko zleciał  i przez większość czasu co byłam w szkolę spędzałam z Eleną. Kiedy lekcje się skończyły, Elena za proponowała mi że odwiezie mnie swoim samochodem.  Kiedy jechałyśmy tak przez miasto  musiałyśmy stanąć na sygnalizacji. Koło naszego samochodu staną mężczyzna na ścigaczu.
- Witam panienki, mogę was zaprosić dzisiaj  na wyścigi motorowe?- powiedział  nieznajomy.
-Przykro mi ale nie skorzystamy. - odparła Elena i ruszyła samochodem kiedy zrobiło się zielone światło. Kiedy oddaliłyśmy się nieco musiałam się dowiedzieć nieco o tych wyścigach.
- O co chodzi z tymi wyścigami? - zapytałam Eleny.
- Na jednej zamkniętej ulicy osoby które mają motory biorą udział w nielegalnych wyścigach.
- Pójdziemy tam? - zapytałam
- Nie. - opowiedziała
-A czemu?
- Na tych wyścigach zginą mój brat.
- Przykro mi.
Elena odwiozła mnie do domu. Musiałam dojść do domu i się przebrać. Kiedy zrobiłam wszystko co zaplanowałam poszłam do garażu żeby sprawdzić czy ten ścigacz  który się tam znajdował działa. Wyprowadziłam go na podwórko i spróbowałam go odpalić. Załapał za pierwszym razem. Wsiadłam na niego i załorzyłam kask. Wyjechałam nim na drogę i się rozpędziłam. Poczułam się jakby od zawsze jeździłam motorem.
                               **************************************
Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję że wam się podoba. Wiem że nieco odeszłam od lasu., ale chciałam dodać jeszcze coś innego , ale obiecuję że dowiecie się o co chodzi z tą bramą ale dopiero nieco pużniej. Pozdrawiam ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz