wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 10

Po lekcjach pojechałyśmy najpierw do Eleny. Kiedy wjechałyśmy na podwórek ujrzałam ogromną willę.
- Ja nie mogę, to jest twój dom? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Właściwie to dom mojego wuja. Rodzice pracują za granicą jako aktorzy, a żeby mnie nie śledziło paparazzi to mam nazwisko wuja a oni twierdzą ze nie mają córki. - opowiedziała ze spokojem.
- A spotykacie się? - zapytałam.
- Tak przyjerzdzają co jakiś czas, a w wakacje wyjerzdzamy za granice. Dawają nawet duże kieszonkowe.
- Bardzo dbają o ciebie. A chociaż mieszkasz w takim domu to czemu z nikim się nie kolegowałaś?
- W tej szkole liczy się tylko kasa. Ja wole się uczyć.
Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do domu. Znalazłam się w ogromnym pomieszczeniu w których znajdowały się długie schody prowadzące do innych innych części domu.
- Witaj Elena. Kogo ja tu widzę. -powiedział pan który stał na schodach.
- Dzień dobry Panie...
- Evans, ale mów im Billy. Ty jesteś pewnie Kim. Miło mi cię poznać, Elena dużo o tobie opowiadała. - powiedział z uśmiechem.
-Dziękuje za miłe słowa. - powiedziałam z uprzejmości.
- Czy to prawda ze mieszkasz w tym strasznym dworze? - zapytał.
- Tak. Ale tam nie jest strasznie  jak większość twierdzi.
- Wiem. Kiedy żyła jeszcze staruszka Katrina często ją tam odwiedzałem. To było straszne jak pewnego dnia przyjechałem do niej i znalazłem ją nieżywą. -powiedział to smutnym głosem.
- To pan znał moją prababcię. - zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak i to nawet bardzo dobrze. - opowiedział
- To ty wujku opowiedz o niej Kim, a ja pujdę się przebrać. -powiedziała Elena i zniknęła na schodach.
 Pan Evans zaprowadził mnie do salonu.
- Napijesz się czegoś? -zapytał.
- Nie dziękuję. -opowiedziałam siadając na fotel.
- Znałaś swoją prababcię? - zapytał siadając na kanapie na przeciwko mnie.
- Nie za bardzo. Ostatni jak ją widziałam miałam 6 lat wtedy  dała mi na urodziny książkę o jakiś stworzeniach i tą bransoletkę z zawieszką w kształcie elfa i kazała mi ją ciągle nosić. -powiedziałam wskazując na bransoletkę powieszoną na nadgarstku.
- Ona miała taki naszyjnik. Zawsze gdy o tobie wspominała trzymała go w ręce. Mówiła, że kiedyś uratujesz świat.
- A opowie mi pan o tym dniu kiedy zmarła? - zapytałam.
- To było jakiś miesiąc temu. Jechałem do niej jak zawsze w czwartek. Już jak wjerzdzałem na posiadłość coś mi nie pasowało. Drzewa zawsze takie żywe i zielone nie miały nawet jednego  listka na sobie a wszystkie liście zwiędły i spadły .Trochę dziwne ze przez jedną noc wszystkie liście zwiędły i pospadały, a dzień wcześniej kipiały zielenią. Zawsze wiedziałem że ten las żyje swoim życiem. Kiedy podjechałem zdziwiłem się że nad domem jest ciemniej, a gdzie indziej  świeci słońce. Nigdzie jej nie było w domu, więc wyszłem za dom i znalazłem ją pod lasem. Była martwa. Na dłoniach miała głębokie rany.
- Ale przez co? - zapytałam.
- Nikt nie wie. Policja myśli że otarła się o gałęzie jak przechodziła przez las, ale według mnie to sprawka jakiegoś zwierzęcia.
W tym samym czasie Elena zdąrzyła się przebrać i zeszła na dół.
- Kim możemy jechać. - powiedziała stając przy drzwiach.
 Elena ubrała się w dżinsowe spodenki i czarną, szeroką bluzkę z krótkim rękawem. Na nogach miała czarne tenisówki do kostek. Pożegnałyśmy się z wujkiem Eleny i wyszłyśmy z domu.
- Zanudzał cię mój wujek? - zapytała Elena wsiadając do samochodu.
-Nie. Dzięki niemu dowiedziałam się nieco o mojej prababci. - opowiedziałam siadając koło niej, a ona odpaliła samochód. W ciągu kilku minut dojechałyśmy do mnie.  Weszłyśmy do domu.
- Idę się szybko przebrać i zaraz przyjdę. Możesz się rozgościć. Kuchnia jest na lewo a nieco dalej łazienka i salon. - powiedziałam i weszłam szybko po schodach. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam starą białą bluzkę i dżinsowe spodenki. Na nogi załorzyłam skarpetki i na nie moje stare trapery koloru brązowego. Rękawy bluzki nieco podciągnęłam. Zeszłam po schodach i nagle koło mojej głowy przeleciała strzała. Spojrzałam na Elenę która w ręki trzymała stary łuk.
- Skąd ty go wzięłaś? - zapytałam.
- Był w schowku. Nie uwierzysz co tam jeszcze jest.
Poszłyśmy razem do schowka który teraz był otwarty. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam tam kamizelkę pełną noży i pas w którym znajdowały się dwa  pięknie zdobione noże. Na ścianie wisiało kilka łuków i około 10 kołczanów wypełnionych po brzegi strzałami.  Na jednym ze stołów leżały dwa topory i kilka jeszcze innych broni.  Na honorowym miejscu wisiał strój z czarnej skóry.
- Ciekawe czym się twoja prababcia zajmowała jak była młoda? - zapytała  mnie Elena.
- A ja mam wiedzieć. Przecież ja jej prawie nie znam. Weźmy trochę broni może nam się przyda w lesie. -powiedziałam i sięgnęłam po pas z dwoma nożami.
Elena wzięła kołczan i łuk. Wyłączyłyśmy  światło w schowku i zamknęłyśmy. Wyciągnęłam strzałę z drzwi w które się wbiła. Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy  w stronę lasu. Przedzierałyśmy się przez drzewa aż doszłyśmy do ścieżki.
- Jak ci się podoba  w nowej szkole? - zapytała mnie Elena kiedy tak szłyśmy ścieżką.
- Gdyby się nie spotkałyśmy w szatni pierwszego dnia pewnie znienawidziłabym to miejsce, ale dzięki tobie jest ciekawie. Naprawdę dzięki że idziesz ze mną zobaczyć co tam jest za bramą.
- Nie ma za co. Gdyby nie przyjechałaś tutaj pewnie dalej byłabym jedyną osobą w szkole która nie ma znajomych.
- Nie przesadzaj.
- Mam do ciebie pytanie? - zapytała Elena
- Jakie? - przystanęłyśmy na chwilę.
- Gdzie jest twój tata?
- Sama nie wiem. Nigdy go nie widziałam, a mama nie pokazywała mi żadnych zdjęć twierdząc że zostawił nas dla innej, ale czy to prawda to nie wiem.
- Aha. Miałaś kiedyś chłopaka?
- A z skąd to pytanie? - zapytałam patrząc na nią z uśmiechem.
- Chciałam się dowiedzieć, no bo  ja nigdy nie miałam chłopaka i chciałam się dowiedzieć jak to jest.
- Przykro mi ale ja też nie miałam nigdy chłopaka, więc ci nie powiem. A chciałabyś mieć chłopaka? - zapytałam.
- Chciałabym ale to nie możliwe.
- Czemu?
- Podoba mi się jeden chłopak ale on się koleguje z Willem i tamtymi dziewczynami. A od kiedy mój brat zginą boję się rozmawiać z nimi.
- Mam pomysł. Jutro pójdziemy po szkole do centrum handlowego na zakupy, do fryzjera i tym podobne ok?
- Niech ci będzie. - powiedziała i się zatrzymała.
Zatrzymałam się tak jak Elena i zrozumiałyśmy że doszłyśmy do bramy.
- To jak wchodzimy? - zapytałam zerkając w stronę Eleny.
Ona jedynie pokiwała głową i przeszłyśmy przez bramę. Nagle nas zamurowało. to był raj na ziemi. Polna ścieżka na której przed chwilą stałyśmy zmieniła się w drogę wyłożoną równymi kamieniami. Góry pokrywały zielone drzewa, a na samym dole płynęła rzeka która błyszczała jak diamenty.

                    *************************************************************
Oto kolejny rozdział. Wiem że strasznie długi ale jak wam obiecałam że w tym rozdziale miało być o tym co jest za bramą to obietnicę spełniłam. Jak wam się podobają wogule rozdziały bo nie komentujecie i nie wiem czy wam się podoba. Przepraszam za błędy. Proszę o opinię bo naprawdę nie wiem czy pasują. Pozdrawiam ;)

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 9

Poczułam jakiś ciepło na mojej twarzy. Otworzyłam oczy i zauwarzyłam promienie słońca w moim pokoju. Wstałam żywiołowo z łóżka i pomaszerowałam do łazienki przyszykować się do szkoły. Niesamowite, dopiero co się przeprowadziłam, a już znalazłam koleżankę, mam wrogów i wygrałam wyścig motocyklowy  które są nielegalne. Zdziwiło mnie to, że bez problemów wykonałam jazdę na tylnej oponie chociaż nigdy tego nie robiłam. Przecież niektórzy tego uczą się kilka lat. Zeszłam na dół lecz nikogo nie było. Pewnie mama  pojechała do pracy. Czekaj. Czym mam niby jechać do szkoły. Przecież nie wezmę motoru do szkoły bo wszyscy się skapną. Zostaje mi jechanie autobusem. Zadzwonił mój telefon.
- Słucham. - powiedziałam do słuchawki.
- Cześć. Tutaj Elena. Co byś powiedziała gdybym przyjechała po ciebie . Razem pojedziemy, pogadamy. - zaoferowała.
- Dobrze.
- To super zaraz u ciebie będę. - powiedziała i rozłączyła się.
Poszłam do kuchni zjeść szybko śniadanie. Pobiegłam jeszcze do pokoju żeby wsiąść torbę. Zauwarzyłam na fotelu skórzaną kurtkę. Sięgłam do jej kieszeni i wyciągłam z kieszeni rulonik pieniędzy które wczoraj wygrałam. Wyciągałam z rulonika stówę i wsadziłam sobie ją do kieszeni. Resztę pieniędzy włorzyłam do szkatułki gdzie trzymam swoje oszczędności. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach i otworzyłam drzwi domu.
- Cześć Elena. Dzięki że przyjechałaś. - sięgłam po torbę i wyszłam z domu. Zamknęłam dom i ruszyłam z Eleną do samochodu. Wsiadłyśmy do auta i wyjechałyśmy z posesji.
- Nawet nie jest dom taki straszny jak większość ludzi mówiła.
- Wiem. Mam pomysł.
- Jaki? - zapytała ze zdziwieniem.
- Po szkole przejdziemy się do lasu koło mojego domu. - oznajmiłam.
- A po co tam chodzić? Co tam może być takiego ciekawego oprócz drzew? -zapytała nieco zdenerwowana.
- Jak kosiłam niedawno trawę zobaczyłam że ktoś mnie śledzi ,a jak poszłam za nim dotarłam do ścieżki która prowadziła do jakieś bramy na której było napisane ,,Wyobraźnią zobacz świat". Ona musi gdzieś prowadzić ale nie miałam czasu zobaczyć gdzie. - powiedziałam.
- Dobra niech ci będzie. To po szkole pojedziemy do ciebie. Ok?
- Super.
Elena włączyła radio samochodowe. Leciała piosenka Cher Lloyd. Zaczęłyśmy się z Eleną nieco wygłupiać przy tej piosence. Kiedy dojechałyśmy do skrzyżowania koło naszego samochodu staną swoim wozem Will z znajomymi. Spojrzeli się na nas dziwnie. Nie mogliśmy z ich min i kiedy ruszyli samochodem my wybuchłyśmy śmiechem.
                  *****************************************************************
Oto kolejny rozdział. Może się ucieszycie ze w następnym rozdziale będzie co kryje się za bramą . Przepraszam za błędy. Pozdrawiam

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 8

Zaczęło się robić ciemno. Zamorzyłam skórzaną odzież którą znalazłam  w pudle niedaleko miejsca gdzie stał motor. Była w sam raz. Wzięłam nie co pieniędzy i pojechałam motorem w miejsce gdzie miały się odbywać wyścigi motorów. Kiedy dotarłam na miejsce znajdowała się tam duża grupa ludzi którzy mieli motor i nie tylko. Były tam też dziewczyny które towarzyszyły swoim chłopaką lub przyszły popatrzeć. Właśnie odbywał się wyścig facetów którzy mieli dziewczyny przypięte paskiem do siebie. Zaparkowałam nieco z boku motor lecz stwierdziłam że nie ściągnę kasku, bo przez to że jestem dziewczyną nie będę mogła startować w wyścigu. Ten wyścig przypomniał mi scenę z pewnego filmu który kiedyś oglądałam z przyjaciółkami kiedy robiłyśmy sobie noce filmów. Moja przyjaciółka przyniosła film ,, TRZY METRY NAD NIEBEM ". Nagle usłyszałam że zbierają do następnego wyścigu uczestników wsiadłam na ścigacza i podjechałam na start.
- Uczestnicy dojecie po tysiaku i wtedy to będzie nagroda. - powiedział facet który podchodził do każdego uczestnika i prosił o danie kasy.
Tak, jeśli nas jest dziesięciu to znaczy ze jak wygram to będę miała 10 000 w kieszeni. Wyciągnęłam z kieszeni tysiaka i podałam mężczyźnie.
- Pierwszy raz na wyścigach? - zapytał mnie mężczyzna od wyścigów.
- Tak. - opowiedziałam.
- Dam ci radę. Na zakręcie pod koniec zwolnij bo większość popełnia błąd i przez to nie wytaranowują.
- Dzięki za rade. - powiedziałam nieco wyższym głosem.
Kiedy mężczyzna skończył zbierać kasę, zauwarzyłam że w tym samym wyścigu bierze udział Will. Jakiś facet po mojej prawej stronie mnie zaczepił.
- Nie szykuj się że wygrasz, gdyż najlepszy jest Will i on nigdy nie przegrywa. - powiedział mężczyzna i załorzył kask.
Odpaliliśmy silniki i czekaliśmy na start. Na środek drogi wyszła  jakaś dziewczyna i podniosła flagę. Wszyscy zaczęli gazować. Dziewczyna puściła flagę na ziemię i gdy flaga dotknęła wszyscy wystartowaliśmy. Pierwszy odcinek był prosty, jednak potem trzeba było kawałek jechać n tylnym kole motoru. Kiedy podniosłam przednią oponę myślałam że zaraz spadnę jednak on jechał równo jakby wiedział jak ma jechać. nagle dotarliśmy do zakrętu. Zwolniłam i dzięki temu do zakrętu dobrze wjechałam i nie musiałam robić dużego skrętu.Dzięki temu byłam na razie druga jednak ciągłe prowadził Will na swoim motorze. Przyśpieszyłam nieco i z gracją weszłam w miejsce gdzie trzeba było drugi raz jechać na jednej oponie. Dzięki temu zrównałam się z nim i na dwóch oponach mogłam jeszcze bardziej przyśpieszyć i wyjść na prowadzenie. Wygrałam wyścig wyprzedzając go o połowę przedniej opony. Kiedy się zatrzymałam doszło dopiero do mnie że wyprzedziłam najlepszego zawodnika. Podbiegł do mnie mężczyzna z pieniędzmi i wręczył mi całe dziesięć tysięcy. Nagle w tłumie osób które obserwowały zauwarzyłam Elenę. Nagle dało się słyszeć z daleka wycie syreny policyjnej. Podjechałam do Eleny.
- Siadaj. - powiedziałam.
-Czemu? - zapytała zdziwiona.
 - Zaraz gliny przyjadą.
Wsiadła z letkim oporem  i już ruszałyśmy kiedy nadjechała policja. Ruszyłam jak najszybciej i jechałam prosto do miejsca gdzie jest droga do mojego domu. Miałyśmy szczęście ze szybko usłyszałam wycie syreny policyjnej więc nikt nie widział że my tam wogóle byłyśmy. Kiedy się zatrzymałyśmy Elena szybko zeszła z ścigacza.
- Kim jesteś? - zapytała.
Po woli zdjęłam kask a ona się zdziwiła.
- Co cię tak zamurowało? - zapytałam.
- Ty Kim startowałaś w wyścigach i jako pierwsza pokonałaś Willa, największego mistrz wyścigów.
- Na to wychodzi. Proszę cię tylko żeby nikt się nie dowiedział że to ja.
- Obiecuję. A mogłabyś mnie zawieść do domu?
- Już cię odwiozę.
Załorzyłam kask, a Elena wsiadła na motor. Kiedy wróciłam do domu poszłam się umyć i szybko poszłam spać.

              *********************************************************************
Oto następny rozdział. Można powiedzieć że kontynuacja poprzedniego. Mam nadzieję że wam się podoba. Przepraszam za błędy. Pozdrawiam ;)

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 7

Zadzwonił dzwonek na lekcje. Nie trzeba było długo czekać żeby dziewczyny zaczęły się schodzić. Na szczęście  z Eleną zdarzyłyśmy się przebrać przed dzwonkiem. Na samym końcu do szatni weszła paczka tamtych dziewczyn z dojo. Znowu zaczęło się obgadywanie mnie. Jedynym pocieszeniem było to że Elena była moją nową koleżanką i nie wierzyła reszcie dziewczyn. Dowiedziałam się że czarnowłosa to Stella, a jej koleżanka która ma czerwone włosy to Keri. Stella chodzi z Willem, a Keri z chłopakiem który stał z nimi przy samochodzie i się zemnie również naśmiewał, Loganem. Kiedy wszystkie się przebrały, no prawie wszystkie, gdyż szanowne królewny nie miały zamiaru się przemęczać, nauczyciela od w-f weszła do szatni.
- Witam. Dzisiaj w-f będziecie mieć razem z chłopakami, ponieważ Pan Thompson musi załatwić ważne sprawy. Wyjdźcie na sale i rozpocznijcie rozgrzewkę.
Wszystkie dziewczyny wyszły  z szatni i zaczęłyśmy od pięciu okrąrzeń wokół sali. Z łatwością przychodzi mi bieganie gdyż kiedyś należałam do klubu sportowego. Mój tata dopóki nas nie zostawił biegał ze mną.  Szybko skończyłam 5 okrąrzeń i zaczęłam się rozciągać. Kiedy skończyłam na salę weszli chłopacy, a nam Pani Blake kazała wsiąść piłki od siatkówki  i kazała sobie potrenować odbijanie w parach. Wzięłam piłkę i poszłam z Eleną obijać nią przez siatkę. Zerknęłam na chwilę na przeciwny koniec sali. Oparci o ścianę stali i całowali się namiętnie Will z Stellą. Odwróciłam się z powrotem kiedy  usłyszałam jakieś wołania że mam uwarzać. Miały rację gdyż ktoś uderzył tak wysoko piłkę, że zrzuciła płytę z sufitu, a ta leciała prosto na mnie. W ostatniej chwili odskoczyłam i płyta uderzyła z hukiem w ziemię i się rozwaliła w kawałki. Elena podbiegła do mnie.
- Nic ci nie jest? - zapytała
- Nie, nic mi nie jest. - opowiedziałam i wstałam z ziemi.
Z innymi dziewczynami które były niedaleko posprzątałyśmy bałagan utworzyłyśmy jedną drużynę. Drugą drużyną mieli być chłopaki. Kiedy wszystkie osoby ustawiły się na swoich miejscach zaczęliśmy grać. Dobrze nam szło i nawet pokonałyśmy chłopaków. Lekcję szybko zleciał  i przez większość czasu co byłam w szkolę spędzałam z Eleną. Kiedy lekcje się skończyły, Elena za proponowała mi że odwiezie mnie swoim samochodem.  Kiedy jechałyśmy tak przez miasto  musiałyśmy stanąć na sygnalizacji. Koło naszego samochodu staną mężczyzna na ścigaczu.
- Witam panienki, mogę was zaprosić dzisiaj  na wyścigi motorowe?- powiedział  nieznajomy.
-Przykro mi ale nie skorzystamy. - odparła Elena i ruszyła samochodem kiedy zrobiło się zielone światło. Kiedy oddaliłyśmy się nieco musiałam się dowiedzieć nieco o tych wyścigach.
- O co chodzi z tymi wyścigami? - zapytałam Eleny.
- Na jednej zamkniętej ulicy osoby które mają motory biorą udział w nielegalnych wyścigach.
- Pójdziemy tam? - zapytałam
- Nie. - opowiedziała
-A czemu?
- Na tych wyścigach zginą mój brat.
- Przykro mi.
Elena odwiozła mnie do domu. Musiałam dojść do domu i się przebrać. Kiedy zrobiłam wszystko co zaplanowałam poszłam do garażu żeby sprawdzić czy ten ścigacz  który się tam znajdował działa. Wyprowadziłam go na podwórko i spróbowałam go odpalić. Załapał za pierwszym razem. Wsiadłam na niego i załorzyłam kask. Wyjechałam nim na drogę i się rozpędziłam. Poczułam się jakby od zawsze jeździłam motorem.
                               **************************************
Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję że wam się podoba. Wiem że nieco odeszłam od lasu., ale chciałam dodać jeszcze coś innego , ale obiecuję że dowiecie się o co chodzi z tą bramą ale dopiero nieco pużniej. Pozdrawiam ;)


sobota, 6 lipca 2013

Rozdzial 6

Zadzwonił budzik. Dzisiaj mój pierwszy dzień w nowej szkole. Zwlekłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Ubrałam krótkie dżinsowe szorty i biała bokserkę. Na to jeszcze założyłam zielona rozciągnięta bluzkę. Na nogi ubrałam swoje ulubione trampki. Moje blond włosy związałam w kłosa którego specjalnie nieco rozwaliłam. Kiedy byłam już gotowa, książki miałam spakowane, zeszłam na dół do kuchni.  Mama biegała zawzięcie po domu, szukając przeróżnych rzeczy jej potrzebnych. Ja mam iść do nowej szkoły to ona musi iść do nowej pracy. Twierdziła zawzięcie ze znalazła ją w centrum miasta lecz ja bym bardziej powiedziałam ze znalazła za miastem. Zjadłam spokojnie śniadanie i poszłam do łazienki umyć zęby. Kiedy zeszłam z powrotem na dół mama była już gotowa i mogłyśmy już jechać. Minęło trochę czasu zanim mama dojechała do szkoły. Liceum do którego mnie zapisała wyglądała strasznie dziwnie. Okna miała ogromne, gdyby ktoś się potkną z pewnością wypadłby przez nie.
- Mamo nie wzięłam drugiego śniadania. - powiedziałam przeglądając torbę.
- Masz tu pieniądze, pamiętaj żeby Ci to starczyło jeszcze na autobus. - powiedziała wyciągając z portfela trochę kasy.
-  Czemu muszę wracać autobusem?! - powiedziałam z oburzeniem. Nie mam zamiaru nim wracać do domu, przecież jak inni się dowiedzą ze mieszkam w takim domu to mnie wyśmieją.
- Nie wiem kiedy wrócę z pracy. - opowiedziała.
Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się po parkingu na którym stała masa wypasionych bryk, a przy nich ich właściciele oraz znajomi. No tak, żadnego z tych uczniów rodzice nie przywożą rodzice. Ruszyłam w stronę budynku. Nagle zauważyłam czerwone porsche przy którym stały te samą czwórkę co w dojo. Był wśród nich także Will. Kiedy mnie zobaczyli, dziewczyny zaczęły się śmiać , a jeden z chłopaków zaczął mówić o sobotnim pożarze w dojo. Wiem, ze to pewni ze mnie się ze mnie naśmiewają, ale ja przecież nic nie zrobiłam a w szczególności nie tamten ogień. Wyciągnęłam z torby plan lekcji i spojrzałam jaką mam pierwszą lekcje. Okazało się ze mam w-f. Kto wymyślił żeby pierwszą lekcją były zajęcia fizyczne. Ruszyłam z miejsca żeby przed dzwonkiem dotrzeć na lekcję. Nie było to wcale trudne. Znalazłam ja za pierwszym razem.  Zapukałam do szatni. Otworzyła mi dziewczyna w w okularach. Przywitała mnie szerokim uśmiechem.
- Cześć, jestem Elena, a ty? - zapytała wpuszczając mnie do pustej szatni.
- Jestem Kim. Czemu nikogo jeszcze nie ma oprócz nas dwóch? - zapytałam siadając na jednej z ławek.
- Większość dziewczyn przychodzi dopiero po dzwonku, bo wolą siedzieć przez przerwę z chłopakami. - opowiedziała - Ty jesteś nowa w szkole?
- Tak. A czemu nie chodzisz z innymi uczniami?
- Oni twierdzą ze jestem dziwoląg, ponieważ dobrze się uczę i dlatego nie chcą się ze mną kolegować. Ty też pewnie nie chcesz się ze mną kolegować? - zapytała.
- Mi to nie przeszkadza, wolę z tobą gadać niż tamtymi lalkami dla których najważniejsze jest tylko kasa i chłopacy. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
-Gdzie mieszkasz? - zapytała.
- Kojarzysz przypadkiem posiadłość rodziny Jacksonów?
- Tak. Wszyscy którzy tu mieszkają znają to miejsce. Ludzie twierdzą ze to miejsce jest przeklęte, przez te dziwne krzyki i wycia.
- Jakie krzyki i wycia. Przecież ja tam od piątku mieszkam i ani razu tam nic nie słyszałam.
- Nie słyszałaś ponieważ były one zanim jakaś starsza pani tam się nie wprowadziła. Wróciły niedawno jak staruszka zmarła, wtedy to wszyscy chodzili niewyspani, bo nie dało się przez nie spać. Te odgłosy niosą się nawet na parę kilometrów. Ucichły dopiero teraz jak się wprowadziłaś. - powiedziała i się nieco uśmiechnęła.
-To znaczy że dzięki mnie teraz ludzie w okolicy mogą się wyspać. - powiedziałam i wybuchnęłyśmy śmiechem.
                                           **************************************
Oto kolejny rozdział. Przepraszam że tak długo nie dodawałam ale nie miałam czasu żeby wsadzić.Przepraszam za błędy i życzę miłych wakacji. ;)