sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 23

Ten rozdział dedykuję Savi Valent. Dziękuję ci bardzo za wykonanie korekty rozdziału. Zapraszam na jej bloga Początek końca
*****
Nagle się zatrzymaliśmy.
- Możesz już otworzyć - powiedział.
Kiedy odsłoniłam ręce moim oczom ukazał się nowy motocykl. Był zupełnie inny niż wcześniejszy. Był czarny lecz zamiast czerwonego, niektóre części miał w zielonym kolorze.
- Jak ci się podoba? - zapytał zaciekawiony.
- Jest prześliczny - powiedziałam uradowana. 
- Pojechałem dzisiaj do parku, aby przywieść twój motocykl, lecz gdy go zobaczyłem zamurowało mnie. Był cały zniszczony, więc pojechałem do sklepu i kupiłem ci nowy. 
- Nie trzeba było. Jak ja ci się odwdzięczę? - zapytałam.
- No nie wiem a co proponujesz?
Bez namysłu podeszłam do Nicholasa i stając na palcach pocałowałam go w policzek. Chłopak od razu się zarumienił, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Dziękuje - powiedziałam i przytuliłam się do niego.
Słyszałam bicie jego serca. Nagle usłyszałam jakiś huk. Nie brzmiało to wcale jakby coś upadło. Brzmiało to bardziej jakby zderzyły się samochody. Ruszyłam biegiem w kierunku drogi. Nicholas przez chwilę biegł za mną lecz w jednej chwili mnie wyprzedził. Kiedy od drogi dzieliło mnie kilka metrów zauważyłam szczątki dwóch samochodów. Coś upadło przede mną. Spojrzałam na ziemię i zaczęłam krzyczeć. Była to jakaś ostra część z samochodu, która była zakrwawiona. Nicholas szybko podbiegł i zaczął mnie uspokajać. Tym samym odciągał mnie od wypadku.   
- Uspokój się i idź do domu zadzwonić po pomoc. Powiedz, że zderzyły się dwa samochody osobowe oraz że są trzy osoby ranne. Szybko pośpiesz się, a aja tutaj zostanę i spróbuję coś zrobić.
Najszybciej jak mogłam pobiegłam do domu. Zadzwoniłam po pomoc i przekazałam wszystkie najważniejsze informacje. Kiedy ratownik się rozłączył  spojrzałam na zegarek. Była szesnasta. O tej porze mama powinna dotrzeć do domu. Chyba że...
Przestraszona pobiegłam z powrotem na miejsce wypadku. Zgadzało się. Jeden samochód był podobny do naszego i znajdowała się w nim mama.Szybko przeskoczyłam nad szczątkami aut i dotarłam do drzwi od strony kierowcy. Jednak nie mogłam ich otworzyć bo były zaklinowane. Samochód oberwał akurat od strony kierowcy. Nie mogłam teraz przeszkadzać Nicholasowi, ponieważ reanimował jakieś dziecko, które na oko miało około dziewięć lat. Zauważyłam, że mama oddycha. Próbowałam jakoś do niej mówić lecz głos mi się załamywał. Nie chciałam jej stracić. Po jakiś kilku minutach przyjechały karetki. Zabrały dziecko i jego tatę, który miał chyba tylko wstrząs mózgu. W ostatniej kolejności wzięli mamę bo strażacy mieli trudność z jej wyciągnięciem. Kiedy karetki odjechały nie wiedziałam co z sobą począć.
Nicholas podszedł i mnie przytulił. Wtedy już nie wytrzymałam i zaczęłam płakać. Chociaż nie często się zdarzało, że płakałam, ponieważ nauczyłam się chować uczucia w sobie, tym razem jednak nie potrafiłam. A dzień zapowiadał się tak pięknie.
- Chodź, pojedziemy do szpitala i tam się dowiemy jaki jest jej stan - powiedział chłopak i zaprowadził mnie na podwórko. Zgodziłam się. Teraz nie liczyło się nic innego oprócz tylko czy nic poważnego się mamie nie stało.
Motorem kierował Nicholas. Pewnie nawet gdyby byłabym w stanie prowadzić pędziłabym na złamanie karku, a tak po prostu siedziałam z tyłu wtulona w kierowce. Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Nie czekając aż Nicholas zgasi motor pobiegłam do szpitala. Tam się dowiedziałam, że mama ma ryzykowną operację i że jej stan jest poważny. Usiadłam na krzesełku przed salą operacyjną. Po chwili przyszedł Nicholas i usiadł koło mnie. Co pewien czas pytał się jak się czuję i czy przypadkiem chcę coś do picia.
Czas wlekł się nieubłaganie. W ciągu godziny do szpitala przyjechała Elena z Conorem i z swoim tatą. Nawet pojawił się Will. To jedynie było najdziwniejsze. Jednak brakowało mi tutaj jeszcze Derek'a. No wiem, tyle osób tu jest, a chcę aby był tutaj jeszcze chłopak, którego dobrze nie znam. Najbardziej mi teraz pomagał Nicholas. Dbał i troszczył się o mnie. Po nim też było widać że się boi.
Nagle z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Nie był nadzwyczaj szczęśliwy jak to wygląda na filmach. Zdziwił się jak zobaczył tyle osób.
- i co z nią? - zapytał Nicholas.
Wiedział, że chciałam jak najszybciej się doczekać, ale sama nie mogłam nic mówić. Nawet na jego wcześniejsze pytania odpowiadałam kiwaniem głowy.
- nie będę owijał w bawełnę, po prostu powiem prosto z mostu - nagle wszyscy ucichli i czekali z nie cierpliwością, jakby był to jakiś teleturniej a za chwilę mieli ogłosić kto wygrał.
- Pacjentka umarła podczas operacji. Robiłem wszystko co w mojej mocy, ale okazało się że rany są o wiele bardziej poważniejsze niż nam się wydawało. Przykro mi...



poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 22

Nigdy w życiu nie byłam tak uradowana kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Podejrzewałam już jaki może mieć dar Derek, ale nie chciałam zapeszać.
- Więc jaki masz dar? - zapytałam kiedy usiedliśmy przy jednym ze stolików na stołówce.
- No więc... - zaczął połykając kęs kupionego przed chwilą jabłka - potrafię czytać uczucia. Kiedy staliśmy tam na parkingu byłaś bardzo zmartwiona.
- To niby skąd wiedziałeś  o co w rzeczywistości chodzi?
- Miałem przeczucie.
Spojrzałam na niego spode łba. Wyszło jednak na to że śmiesznie musiałam tak wyglądać, bo Derek wybuchł  śmiechem.
- No dobra. Potrafię rozszczepić umysł tak, że mogę stać na np. obok tamtego chłopaka, który stoi koło lady i nie wie na co się zdecydować... - spojrzałam na rudzielca który stał przy ladzie - a nikt nawet nie wie ze tam stoję, bo przecież siedzę tutaj i z tobą rozmawiam.
- No ej tylko nie mów, że byłeś w damskiej toalecie - powiedziałam do niego z wyrzutem.
- Ale ja nie mówię że tam byłem. Po prostu jak wyszłaś z toalety to tamte dziewczyny tak głośno rozmawiały o waszym zakładzie, że ktoś mógł pomyśleć, że ona mówiła przez megafon - odparł.
Przez chwilę zapadła cisza. Spojrzałam na chwilę na Dereka i od razu pożałowałam. Chłopak zawzięcie się mi przyglądał.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałam.
Chłopak przez chwilę się zastanowił jakby szukał odpowiednich słów.
- Masz sobie coś tajemniczego. Nie da się tego wyłapać z twoich uczuć, bo wcale o tym się nie zastanawiasz, jakby nawet o tym nie wiedziałaś. Dlatego się tobie przyglądam, bo próbuję cię rozszyfrować, ale wydaje się to jakby nie możliwe - odpowiedział.
W jego ustach brzmiało to jakby cytował jakiś wiersz. Nieznany wiersz, który może wszystko zniszczyć kiedy się spróbuje rozszyfrować jego znaczenie.

********

Kiedy skończyły się lekcje postanowiłam od razu ruszyć do domu. Nie miałam zamiaru czekać dwóch godzin na autobus. Wyszłam już z terenu szkoły, kiedy podjechał do mnie czarny chevrolet. Otworzyło się okno, a za kierownicą siedział Derek.
- Może cię podwieźć? - zapytał.
- Nie trzeba, dojdę sama - odpowiedziałam.
- No ej. Nie przyjmuję odmowy. Albo pozwolisz się podwieźć, albo wsadzę cię do samochodu siłą. Masz wybór.
Popatrzyłam przez chwilę ta na Dereka to na drogę, którą muszę pokonać aby dotrzeć do domu.
- No dobrze - powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
Podróż jak nic szybko przeleciała. W radiu zawzięcie leciały piosenki, których zawzięcie nie kojarzyłam. Po niecałych dziesięciu minutach dojechaliśmy do posesji na której mieszkam. Jak na złość Derek podwiózł mnie pod same drzwi. Nawet nie zdążyłam otworzyć drzwi samochodu aby wysiąść, a on już stał podając mi rękę aby pomóc mi wysiąść.
- Dziękuję za podwiezienie - powiedziałam kiedy Derek zamkną drzwi od strony pasażera. 
- Nie musisz dziękować. Jest mi miło, że zgodziłaś się podwieźć. 
Po chwili Derek zaczął się do mnie przybliżać. Kiedy dzieliło nas tylko parę centymetrów zaczął się nade mną pochylać jakby chciał mnie pocałować. Kiedy nasze usta dzieliło kilka centymetrów, nagle ktoś zaczął chrząkać. Spojrzałam w kierunku drzwi do domu, w którym właśnie teraz stał Nicholas zajadając kanapkę z szynką i nawet nie wiem z czym. 
- To może ja już pojadę - powiedziała nagle Derek i ruszył w kierunku samochodu.
- Dobrze. Zobaczymy się jutro w szkole - odpowiedziałam. 
Po chwili samochód wyjechał z posiadłości. Zostałam sam na sam z Nicholasem.
- A tak pro po co ty tu robisz? - zapytałam nieco wkurzona.
- Twoja mama pozwoliła mi tutaj mieszkać przez ten czas do puki w Arklanie nie zrobi się spokojnie - odpowiedziała dalej zajadając się kanapką.
- Aha.
Zapadła chwila dziwnej ciszy, w której jedynie co było słychać do mlaskanie Nicholasa.
- A tak poza tym co to miało znaczyć z synem Króla Karliena? -zapytał jeszcze żując jedzenie.
- Nic takiego, a co cię to obchodzi?
- Po prostu się o ciebie martwię - odpowiedział.
Popatrzyłam przez chwilę na twarz chłopaka.
- A właśnie że nie ty jesteś zazdrosny - powiedziałam po chwili.
- Pphh, a właśnie że nie - zaprzeczył
- Właśnie ze tak.
- Właśnie że nie.
- Właśnie że tak. Nie kłam. Widać to po twoich oczach.
- No dobrach. Ale trochę - powiedział poddając się.
Nicholas zrobił przy tym tak śmieszną minę, że nie mogłam wytrzymać nie wybuchając śmiechem.
- A tak poza tym mam dla ciebie niespodziankę.
- Serio, jaką? -zapytałam zaciekawiona.
- Zaraz się dowiesz, ale musisz zamknąć oczy - powiedział podchodząc do mnie.
- Dobrze, ale obiecuj mi że nie wyprowadzisz mnie na jakieś manowce i  później mnie tam zostawisz, bo inaczej cię zabiję?
- Obiecuję.
Zamknęłam oczy, a Nicholas zaczął mnie gdzieś prowadzić.



środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 21

Znalazłam go dopiero na parkingu. Rozmawiał z jakimiś chłopakami. Stali przy czyimś samochodzie. Ruszyłam po woli w kierunku Dereka. Dzieliło mnie od niego jakieś trzy metry, kiedy chłopak nagle się odwrócił.
- Cześć Kim. Gdzie tak nagle znikłaś? - zapytał uśmiechając się w moją stronę.
Nagle wszyscy chłopacy spojrzeli w moim kierunku. Wśród nich był Will.
- Ty ją znasz? - zapytał jeden z chłopaków.
- Tak poznaliśmy się wczoraj wieczorem - powiedział bez zastanowienia Derek.
- To prawda? - zapytał zdziwiony Will. Z pewnością pamiętał co wczoraj się wydarzyło.
- Tak to prawda - odpowiedziałam i podeszłam  bliżej do Dereka.
Stanęłam między chłopakami. Przyjrzałam się bliżej pojazdowi. Był to czarny Chevrolet Camaro. Było widać że jest nowy bo nie miał ani jednego zadrapania.
- Czyje to auto? - zapytałam zaciekawiona.
- Mój - odezwał się Derek ucieszony, tak jakby chciał abym zadała to pytanie.
- Fajny - odpowiedziałam.
Chłopacy znowu zaczęli rozmawiać o swoich sprawach. A mnie bardzo zastanawiało jak mam zrobić aby wygrać zakład. Nie chcę w żaden sposób zranić Dereka, ale również nie chcę aby ta głupia zdzira wygrała zakład aby móc nim kierować. Nagle Derek złapał mnie ręką i przysuną mnie do siebie. Spojrzałam na niego zdziwiona. On również spojrzał mi w oczy i pochylił się nade mną.
- Nie ma sprawy - szepną mi do ucha. Zdziwiło mnie to strasznie bo skąd mógł wiedzieć co ja myślę.
Nie mogłam go teraz o to spytać, ponieważ za dużo osób stało koło nas. Spojrzałam przez ramię w stronę drzwi. Prze nimi stała Stella ze swoimi przyjaciółeczkami. Po jej twarzy można było wywnioskować że jest wkurzona. W duchu się cieszyłam że widzi jak stoję koło chłopaków przytulona do Dereka. Nagle zadzwonił dzwonek. Wszyscy ruszyli w kierunku drzwi.
*********
Na chemii nauczyciel zadał nam abyśmy dobrali się w pary, aby robić doświadczenia. To było do przewidzenia że Stella od razu podleci do Dereka, aby był z nią w parze. Lecz on jej powiedział że ma już parę i podszedł do mnie. Nareście mogłam z nim nieco porozmawiać. Nasuwało mi się wiele pytań lecz nie wiedziałam co mam powiedzieć najpierw. Kiedy w końcu wiedziałam co mam powiedzieć i już otwierałam usta by się odezwać on położył mi palec na ustach.
- Nie musisz mi nic mówić wiem o co chcesz zapytać - powiedział i nachylił się nade mną - Nie tylko ty masz dar.
- Jaki znowu dar przecież ja nie mam żadnego daru - powiedziałam szeptem.
- A to w dojo to niby samo się zrobiło? - zapytał.
- Skąd wiesz o dojo? - to już mnie zaczęło przerażać.
- Po prostu mam dar, który... 
- Moglibyście zająć się w końcu doświadczeniem - wtrącił się nauczyciel stając koło nas.
- Dobrze proszę pana - odpowiedziałam równo z Derekem.
- Dokończymy rozmowę później - powiedział mi do ucha i zaczął coś grzebać przy probówkach...


niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 20

-Co ty tutaj robisz? - spytałam półgłosem.
-Ojciec pozwolił mi przejść do tego świata, aby się uczyć, kiedy pozbyłem się swojego nauczyciela w Arklanie - odpowiedział.
-Ale... - nagle przerwał mi nauczycielka.
-Proszę nie rozmawiać panno Allen - zwrócił mi uwagę nauczycielka.
-Dobrze - odpowiedziałam i spojrzałam na Stelle, która w tym czasie śmiała się pod nosem.
Przez resztę lekcji próbowałam nie zwracać uwagi na Dereka, który za wzięcie ciągle kładł na mojej ławce jakieś karteczki. Przez cały czas korciło mnie aby zobaczyć co tam pisało ale stwierdziłam, że na razie nie warto bo nauczycielka co chwilę zerkał w moim kierunku.
Ucieszyłam się kiedy zadzwonił dzwonek. Spakowałam książki do torby, a karteczki od Dereka wsadziłam do kieszeni spodni. Jak najszybciej wyszłam z klasy. Rozejrzałam się po korytarzu. Ruszyłam w kierunku damskiej toalety. To jest chyba jedyne miejsce do którego chłopcy nie wchodzą. Na szczęście żadnej dziewczyny nie było. Usiadłam pod ścianą i wyciągłam z kieszeni kartki aby je w końcu przeczytać. Już kiedy otworzyłam pierwszą dostałam szoku. Napisał na niej pytanie czy łączy mnie coś z tym chłopakiem, który był ze mną w celi. Na następnej było to samo pytanie plus czemu nie przeczytałam wcześniejszej wiadomości. Na trzeciej kartce napisał że ładnie dziś wyglądam. Więc napisałam mu na niej że dziękuję. Została mi ostatnia karteczka. Nie wiem czy ją otworzyć. Boję się dowiedzieć co mi na niej napisał. Jednak moja ciekawość mnie przerosła i szybko ja otworzyłam. Od razu tego pożałowałam. Napisał na niej pytanie czy on mi się podoba i czemu się tak zachowuję. Sama się zastanawiam czy mi się podoba. Szczerze mówiąc nawet jest ładny, lecz przeraża mnie to że jest synem człowieka, którego nienawidzę. Nagle ktoś wszedł do środka. Była to Stella ze swoją bandą przyjaciółek.
- Patrzcie kogo my tu mamy, dziewczyna, która próbowała wczoraj rozmawiać z potworem. Pewnie będzie miała traumę do końca po tym jak przez nią jakaś laska straciła życie - odezwała się Stella.
Nie rozumiem tej dziewczyny co jaj niby zrobiłam, że ona tak po mnie jeździ.
- Nie ładnie zagadywać nowego na lekcji. Ty się ciesz, że chłopak przed tobą nie uciekł. Szkoda by było alby tak przystojniak miał później problemy w szkole przez ciebie, bo zawracałaś mu tyłek jakimiś bzdurami - mówiła dalej.
Wstałam z podłogi i podeszłam do tej jędzy.
- Mam pomysł może się założymy,  która pierwsza poderwie nowego - powiedziałam.
Spojrzała na mnie dziwnie.
- Z tobą mam się zakładać. Przecież ty nie masz u niego szans - odpowiedziała po chwili.
- To jak założysz  się czy pękasz?
- Dobra ale przygotuj się na przegraną. Ta która wygra bierze nowego, a przegrana odchodzi z niczym - odpowiedziała nieco wkurzona na to że ja wyzwałam ją na pojedynek, a on nie miała wyboru musiała przyjąć rękawicę.
Wyszłam z toalety i rozejrzałam się po korytarzu. Nigdzie nie zauważyłam Dereka.
- Może jest na placu przed szkołą - pomyślałam i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych.
Nie dam jej wygrać, ona musi dostać nauczkę...