środa, 21 stycznia 2015

Epilog

Otworzyłam powoli oczy. Leżałam w jakimś pokoju, w którym nigdy jeszcze nie byłam. Powoli wstałam z łóżka, jednak musiałam ponownie usiąść gdyż zakręciło mi się w głowie. Spojrzałam powoli na swój brzuch. Podwinęłam bluzkę i zobaczyłam zabandażowany brzuch. Jednak żyłam. Sama myślałam, że w tamtym momencie umrę, jednak jestem. Kiedy przestało mi wirować w głowie, usłyszałam jak otwierają się drzwi. Odwróciłam się w ich stronę. Przed moimi oczami ukazał się Nicholas. Za nim szedł William. Zauważyłam, że są do siebie nieco podobni, jakby byli braćmi.
- Jak się czujesz? - zapytał Nicholas siadając na sąsiednim łóżku.
- A jak według ciebie mam się czuć. Jestem strasznie obolała, a szczególnie mocno boli mnie brzuch - odpowiedziałam.
- Najważniejsze, ze żyjesz - odpowiedział.
Przytuliłam się do niego, a on objął mnie swoją ręką.
- A co z Karlenem, nie żyje? - zapytałam po chwili.
-Tak. Zabiłaś go - odpowiedział William.
- A co teraz z nowym królem? Kto nim zostanie? - zapytałam z ciekawości.
- Dzisiaj mój braciszek zostanie nowym królem. Miałem zostać nim ja, jednak zabrania mi to, że już od dłuższego czasu nie żyję, tron dostaje Nicholas - powiedział podekscytowany William.
- Aha... Czekaj co? Wy jesteście rodzeństwem, a Nicholas zostanie królem? Jak to możliwe? - zapytałam zdziwiona.
- Normalnie, jestem starszym bratem Williama, lecz to ojciec chciał aby młodszy został władcą, bo ja wolałem się szlajać z Conorem. Jednak, że William zginął w wypadku samochodowym, muszę ja objąć tron za niego, a on mnie dzisiaj ukoronuje. - zaczął mi tłumaczyć Nicholas.
Również dowiedziałam się ,że abym się mogła całkowicie wyleczyć muszę użyć mocy. Co od razu zrobiłam, bo miałam już dosyć bólu.
***
Na koronacje Nicholasa ubrałam się w piękną sukienkę, którą kupił mi sam Nicholas, kiedy byłam nieprzytomna. Elena uczesała mnie w piękną fryzurę, a następne ona sama się uczesała. Byłyśmy gotowe. Na ceremonii usiadłyśmy razem z Conorem w pierwszym rzędzie. To była piękna ceremonia, gdzie mój najlepszy przyjaciel został nowym królem Arklanu.






Oto nadszedł koniec tej opowieści, czy potoczy się dalej to od was zależy...



Dodaje oto ostatni rozdział na tym blogu. Może kiedyś powrócę tutaj i Kimberly zacznie nową przygodę . Mam już lekki pomysł co mogłoby się wydarzyć, lecz na razie mam w planach prowadzić mój nowy blog "Kronika Dark Hills - Tajemnica". Na razie będziecie mogli mnie tam znaleźć, lecz tego bloga nie usunę. Będzie trwał wiecznie. Więc pozdrawiam i zapraszam na nowego bloga, będzie mi miło jak zostawicie tam swoją opinię. Na koniec Pozdrawiam was wszystkich, którzy czytali tego bloga i motywowali do działania, mimo, że na końcu zbytnio nie komentowaliście i tak wam dziękuję. Nigdy bym nie uwierzyła, że ktoś będzie chciał to czytać, a jednak znaleźli się ludzie, którym się spodobało. Dziękuję również za tyle wyświetleń. Mimo że nie jest to jakaś porażająca liczba i tak jestem szczęśliwa. 
  

niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 35

- Ja ich odciągnę -powiedział cicho William przerywając ciszę.
- Nie nie możesz jeszcze cię zabiją - sprzeciwiłam się od razu.
- Jakbyś zauważyła to ja już jestem martwy, nic mi nie zrobią.
-Ale...
- Żadne ale, to moja sprawa - powiedział i wyszedł za muru.
Strażnicy od razu zareagowali. Kazali mu się zatrzymać, a gdy chłopak zaczął biec obydwoje pobiegli za nim. Miałam wolny teren. Nikogo nie było już widać w pobliżu. Wyszłam z kryjówki i skierowałam się w stronę drzwi. Zanim je otworzyłam zawahałam się, czy naprawdę chcę to zrobić, jednak po chwili odrzuciłam te myśli i popchnęłam drzwi. Otworzyły się bez żadnego problemu. Pewna siebie weszłam do środka. W sali na tronie siedział król Karlen. Nad nim znajdowało się ogromny witraż z jego podobizną. Wcześniej go nie było. Król wcale się nie zdziwił gdy mnie zobaczył.
- Kogo my tu mamy, panna Kimberly we własnej osobie, co cię do mnie sprowadza? - zapytał z pewnością siebie.
- Chyba sam wiesz - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Ale myślałem, że przyjdziecie później i wejdziecie z hukiem, a tutaj tylko ty i to sama. Zasmuciłaś mnie, myślałem, że jesteś mądrzejsza.
- Zaraz wszystko się skończy i już ciebie nie będzie - krzyknęłam wkurzona.
- Ty mnie chyba nie znasz, że myślisz że mnie pokonasz sama. Jesteś bardzo zabawna - powiedział próbując się nie śmiać.
Wyjęłam z pasa jedno z ostrzy i rzuciłam je wprost w Karlena. Mężczyzna zrobił szybki unik i nóż wbił się w oparcie tronu.
- Nieźle jak na dziewczynę, jednak to nie wystarczy - powiedział i podchodząc do zbroi rycerskiej wyjął z dłoni manekina miecz.
- Ciekawe jak sobie poradzisz z tym?
Król ruszył w moim kierunku. Kiedy tak biegł w moja stronę, próbowałam go trafić którymś z sztyletów, jednak za każdym razem co chciałam go trafić otrze odbijało się od miecza i odskakiwało na boki. Nagle zauważyłam, że brakło mi ostrzy. Mężczyzna zatrzymał się na chwilę, aby się szyderczo uśmiechnął i ruszył ponownie prosto na mnie. Zamachnął się jednak udało mi się szybko uniknąć ostrza. Za każdym razem starałam się uciec, gdy on chciał mnie ugodzić mieczem. Nagle przypomniałam sobie, że w bucie mam jeszcze jeden sztylet. Szybkim ruchem wyjęłam go i zablokowałam uderzenie miecza. Król zdziwiony moim zachowaniem zatrzymał się na chwilę. Miałam wtedy szansę, aby zaatakować. Szybkim ruchem ugodziłam go w nogę, która od razu zaczęła krwawić. Karlen jeszcze bardziej się wkurzył. Zaczął wywijać mieczem we wszystkie strony. Coraz trudniej, było je unikać. Nagle wytrącił mi sztylet z ręki. Byłam w potrzasku. Jedyne co mi zostało to albo umrzeć albo znajdzie się ktoś kto mnie uratuje.
- Przygotuj się na śmierć - zawołał Karlen. Na twarzy miał swój szatański uśmieszek.
Nagle usłyszałam huk i trzask spadającego szkła. Spojrzałam na wielki witraż za mężczyzną i zobaczyłam wielkiego smoka. Król odwrócił się aby zobaczyć co się stało. Miałam wtedy odpowiedni moment, aby dosięgnąć najbliższej broni i zakończyć żywot złego króla. Złapałam za sztylet i podeszłam od tyłu do mężczyzny. Nagle on się odwrócił. Szybkim ruchem wbiłam mu sztylet prosto w serce. Nagle coś zabolało mnie w brzuchu. Puszczając rękojeść sztyletu. Spojrzałam na mój brzuch. Tkwił w nim miecz króla. Wyjęłam go delikatnie i upuściłam go na ziemię. Zaczęło mi się robić słabo. Przed oczami zaczęło mi się kręcić. Upadłam na ziemię. Jedyną rzeczą co zobaczyłam przed odpłynięciem osobę, która zeskakuje ze smoka. Więcej już nie pamiętam.

 Zapraszam na mojego nowego bloga 

czwartek, 15 stycznia 2015

Rozdział 34

-...William - powiedział.
Nagle przed oczami stanęła mi przeszłość, za każdym razem pokazywał mi się chłopak z dzieciństwa. Zgadzało się mieli te same rysy twarzy, ten sam uśmiech, byli tą samą osobą.
Uciszyłam się i rzuciłam się chłopakowi na ramiona. Tak bardzo chciałam go uścisnąć.
- Ale jak to się stało, że tutaj jesteś, przecież zginąłeś w wypadku - zapytałam kiedy w końcu puściłam chłopaka z uścisku.
- Powiedzmy tak jakby, twój umysł sprowadził mnie tutaj i to właśnie on spowodował, że wróciłem. Pozwolili mi być tylko do czasu aż królestwo będzie bezpieczne, a Arklan będzie miał nowego króla - odpowiedział.
- Czyli to oznacza, że jesteś duchem?
- W pewnym sensie, lecz ja mam ciało, które wszyscy widzą.
Byłam szczęśliwa. Mój dawny przyjaciel, wrócił na ziemię aby mi pomóc. Miałam mu tyle do powiedzenia podczas drogi na zamek, jednak okazało się, że on to wszystko wie. Zawsze pomagał mi w tajemnicy. Po kilku minutach doszliśmy do zamku. Stanęliśmy przed zamkniętymi wrotami. Wyciągłam rękę aby zapukać w drewno.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał zdziwiony William.
- Zamierzam wejść do środka - odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Chyba zgłupiałaś. Po drugiej stronie bramy stoją najwierniejsi żołnierze króla, oni od razu zabiorą cię do Karlena, który cię zabije - powiedział chłopak.
- A skąd ty to niby wiesz? - zapytałam zdziwiona, przecież mogli tam być moi sojusznicy.
- Skumaj to że nie jestem już człowiekiem, tylko duchem. Potrafię widzieć przez ściany.
- No dobra to niby jaki masz plan? - zapytałam zniecierpliwiona.
Chciałam mieć to wszystko za sobą.
- Pamiętasz to wyjście, którym wyprowadził cię Derek? - zapytał.
- No jasne. A czemu pytasz?
- Tam nikogo nie ma, możemy tam wejść do środka.
- Ty to masz głowę. Co ja bym bez ciebie zrobiła? - powiedziałam uradowana.
- Zapewne zginęłabyś, bez żadnego problemu.
- No ej... jak możesz...
- Ale taka byłaby prawda. Dobra koniec gadania musimy się sprężyć - pośpieszył nas.
Szybko ruszyliśmy za tyły pałacu. Co chwilę sprawdzaliśmy czy nikt nas nie zobaczył. O dziwo doszliśmy tam bez żadnego problemu. Weszliśmy do środka upewniając się co chwilę czy nikogo nie ma. Po pewnym czasie trafiliśmy na trzech żołnierzy. Mieli na ręce czerwoną opaskę. Widać, ze układ jaki zawarłam z żołnierzami wcielili w życie. Dzięki temu wiedziałam, kto jest po mojej stronie. Jednak wolałam się nie pokazywać, aby potem nie mieli problemów. Poczekaliśmy chwilę, aby mężczyźni się oddalili i pobiegliśmy dalej. Co jakiś czas spotykaliśmy, żołnierzy z czerwoną opaską, jednak nic nie musieliśmy zbytnio robić. Nagle doszliśmy do sali, w której znajdowały się drzwi do pomieszczenia, w którym znajdował się król Karlen. Strzegli go dwaj żołnierze. Jednak ci nie mieli znaku sojuszników.
 I co ja mam teraz zrobić?

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 33

- Kim co się z tobą dzieje? - zapytał tata.
- Wszystko dobrze - odpowiedziałam, chociaż prawda była inna.
Przerażało mnie to, że powoli nadchodzi to co jest nieuniknione. Rodzice stwierdzili, ze zaatakujemy za miesiąc. Tylko, że ja nie chcę, aby moi najbliżsi byli w niebezpieczeństwie. Muszę zadbać o to by byli bezpieczni. Muszę coś wymyślić.
- Jeśli wszystko ok to wracajmy do treningu - odpowiedział i rzucił w moją stronę mieczem.
Już dawno potrafiłam się nim posługiwać, jednak ciągle udawałam, że sobie z nim nie radzę. Tata bardzo chciał a bym potrafiła dobrze walczyć nie tylko swoim darem, ale również bronią. Najlepiej chyba szło mi rzucanie sztyletami, jednak tacie to się nie podobało. Twierdził, ze to umie robić każdy, jednak on nigdy nie pokazywał mi tego. Podejrzewam, że on nie umie się nimi posługiwać, ale nie chce się do tego przyznać.
 ****
Siedziałam w salonie razem z przyjaciółmi. Nicholas z Conorem za wzięcie kłócili się, która z ich ulubionych drużyn jest lepsza od drugiej, a Elena nie mogła z nich ze śmiechu. Ja natomiast nie mogłam się na niczym skupić. W telewizji leciał jakiś film, który w ogóle mnie nie interesował. W głowie miałam zamęt, jednak nagle coś wpadło mi do głowy. Miałam pomysł jak zrobić, aby moi bliscy byli bezpieczni. Wstałam z kanapy i skierowałam się w kierunku mojego pokoju. O dziwo nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej ubrania . Zabrałam z szuflady zestaw sześciu noży do rzucania i włożyłam je do pasa, który założyłam na biodra. Do kozaka włożyłam sztylet w razie wypadku. Starając się nie robić hałasu wyskoczyłam przez okno. Wylądowałam na ziemi bez żadnego problemu. Upewniłam się czy przypadkiem nikogo nie ma w pobliżu i szybko pobiegłam w kierunku lasu. Było już ciemno, jednak dotarcie do kamiennej bramy nie sprawiło mi żadnego problemu. Zatrzymałam się przed nią. Nie wiem czemu ale musiałam się odwrócić. Spojrzeć na drogę, która prowadziła do domu. Skąd mogę wiedzieć, czy mój plan wypali. Czy jeszcze kiedyś zobaczę domu i przyjaciół. Starłam z policzka łzę, która uciekła mi z oka i przeszłam przez bramę. 
To było dziwne. W Arklanie świeciło słońce. Mimo, że w równoległym świecie była noc, tutaj był środek dnia. Nie zatrzymując się szłam kamienną drogą, prosto do wioski, a z niej prosto do zamku. Dojście zajęło mi pół godziny. Nogi mnie nie co bolały gdyż nie były przyzwyczajone do chodzenia po kamieniach. W wiosce było spokojnie, ludzie spokojnie wykonywali swoje obowiązki. W oddali było słychać śmiech bawiących się dzieci. Pamiętam jak byłam mała. Lubiłam się bawić z jednym chłopcem. Nasze mamy razem urządzały nam urodziny, gdyż on miał urodziny dzień po mnie. Bardzo się lubiliśmy. Chodziliśmy nawet do jednej klasy. Jednak w trzeciej klasie wszystko się zmieniło. Mama próbowała mi wmówić, że jego mama dostała nową pracę w innym mieście i że niby musieli wyjechać. Jednak prawda była taka, że chłopak zginął razem ze swoją mamą w wypadku. Pisały o nim w wszystkich gazetach w mieście. Zginęło wtedy osiem osób, a wśród nich był właśnie on. Był ze wszystkich poszkodowanych najmłodszy. Nie wiem czemu, ale była między nami jakaś więź, która nas łączyła. Nikomu o tym nie mówiliśmy. To była nasza tajemnica. Po tym nie pozwoliła nikomu o nich wspominać. Jednak ja go dalej pamiętam, jedynie co zapomniałam to jego imię. Nie potrafiłam sobie przypomnieć tego imienia, jednak wiem, że zaczynało się na "W", nic więcej nie pamiętam.
- Cześć - odezwał się ktoś do mnie.
Rozejrzałam się dookoła. Nagle zobaczyłam chłopaka*, który machał do mnie z szerokim uśmiechem.
- Czy my się znamy? - zapytałam kiedy stanął obok mnie.
- Jak to... Jestem...

* chłopak na zdjęciu
Witam w nowym roku. Jestem trochę załamana, ponieważ nikt nie skomentował poprzedniego rozdziału :'(