środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 14

-Wychodzi na to, że nie rozumiem - odezwałam się nieco już wkurzona.
Zapanowała głucha cisza.
- Twojej opiekunce chodziło o to, ty jesteś jednym z dzieci, które przyniosła dwunastolatka  - wtrącił się Conor.
- To prawda? - zapytałam spokojniej.
Kobieta nie opowiedziałam, jedynie przytaknęła głową. Zmieszana nieco tą sytuacją wybiegłam z domu. Skierowałam się w kierunku garażu. Założyłam kask i odpaliłam motor. Szybko wyjechałam z posiadłości. Nie rozumiem jak to może być możliwe. Ja, zwykła dziewczyna mam należeć to tamtego zwariowanego świata. Może i od jakiegoś czasu działy się dziwne rzeczy, jak na przykład ogień, który wybuchł w dojo, ale tak poza tym nic wielkiego. Skręciłam w jedną mroczną uliczkę. Zaparkowałam ścigacza pod jednym z domów i wyłączyłam silnik. Zdjęłam kask z głowy i rozejrzałam się dookoła. Nic nad zwyczajnego nie zauważyłam. Nagle gdzieś w oddali usłyszałam jakiś hałas. Zsiadłam szybko z motoru i pobiegłam w kierunku hałasu. Za jednym z budynków zauważyłam cień mężczyzny. Zaczęłam się skradać. Kiedy od ludzi dzieliło mnie kilka metrów, usłyszałam jak jeden z nich powiedział, że ktoś pożałuje tego co mu zrobił. Nagle zaczęli kogoś bić. Nie mogą słuchać jak ktoś cierpi, wybiegłam za rogu i zaczęłam bić jednego z oprawców. Nie wiedząc co mną kieruje biłam tak każdego, który do mnie podbiegał. W końcu pięciu mężczyzn leżało na ziemi zwijając się z bólu. Spojrzałam na mur budynku, przed którym niedawno stali mężczyźni. Stał tam chłopak nieco wyższy ode mnie. Przyjrzałam się mu dokładnie. Zdziwiłam się, kiedy okazało się, że to Will. Jak to możliwe, że chłopak, który jest niby najlepszy w karate nie dawał rady pięciu mężczyzną, który ja pokonałam bez trudu.
- Cześć - odezwał się chłopak.
- Cześć - opowiedziałam i skierowałam się z powrotem w kierunku, w którym zostawiłam motor.
- Czekaj - zawołał za mną Will.
Stanęłam w miejscu i odwróciłam się.
- Czego - zawołałam.
Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Chciałem ci tylko podziękować -powiedział po chwili.
- Nie ma za co - opowiedziałam ruszając w dalszą drogę.
Przeszłam jakiś kawałek drogi, gdy podbiegł do mnie Will.
- Co ty robisz w takiej okolicy o tej porze? - zapytał po chwili.
- Na to wychodzi, że ratuje tyłki takim kolesiom jak ty - opowiedziałam z sarkazmem.
- Aha... Ej - powiedział po chwili takim głosem, że mało brakował a wybuchłabym śmiechem.
Szliśmy tak przez chwilę, gdy znowu odezwał się Will.
- Mam pytanie gdzie się wybierasz o tej porze?
- zamierzam jechać na wyścigi motorów. - opowiedziałam bez namysłu.
- To sobie nie pojedziesz.
- A czemu? - zapytałam zdziwiona.
- A dlatego, że dzisiaj jest impreza nad jeziorem i dlatego nie ma wyścigów.
- A wiesz gdzie to jest?
- No jasne. Właśnie tam miałem się wybrać. Chcesz pojechać ze mną? -zapytał przyglądając się mnie.
- A niby czym masz tam zamiar pojechać? - zapytałam z ciekawości.
- Za rogiem mam motor.
Przeszliśmy jakieś kilka metrów i w jednej z uliczek zauważyłam żółto-czarny motor marki Suzuki.Chłopak wsiadł na niego i odpali silnik. Spojrzał w moim kierunku.
- To jak wsiadasz? - zapytał.
- Nie podziękuje, wole jechać swoim - opowiedziałam po chwili.
- To niby gdzie twój skuterek stoi - zapytał próbując powstrzymać się od śmiechu.
- Nie co dalej - opowiedziałam i skierowałam się w stronę uliczki gdzie zostawiłam ścigacza. Chłopak pojechał powoli za mną. Po minucie dotarłam do motoru. Wsiadając na niego założyłam kask. Odpaliłam go. Nie widziałam jak wyglądała w tym momencie twarz Willa, ale kiedy spojrzałam na niego on tylko pokazał ruchem ręki, że mam za nim jechać.      
                       

1 komentarz:

  1. jej, ten rozdział był świetny:)
    czekam na kolejne i prosze o powiadomienie kiedy dodasz :)

    faa-fly.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń