wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 10

Po lekcjach pojechałyśmy najpierw do Eleny. Kiedy wjechałyśmy na podwórek ujrzałam ogromną willę.
- Ja nie mogę, to jest twój dom? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Właściwie to dom mojego wuja. Rodzice pracują za granicą jako aktorzy, a żeby mnie nie śledziło paparazzi to mam nazwisko wuja a oni twierdzą ze nie mają córki. - opowiedziała ze spokojem.
- A spotykacie się? - zapytałam.
- Tak przyjerzdzają co jakiś czas, a w wakacje wyjerzdzamy za granice. Dawają nawet duże kieszonkowe.
- Bardzo dbają o ciebie. A chociaż mieszkasz w takim domu to czemu z nikim się nie kolegowałaś?
- W tej szkole liczy się tylko kasa. Ja wole się uczyć.
Wysiadłyśmy z samochodu i weszłyśmy do domu. Znalazłam się w ogromnym pomieszczeniu w których znajdowały się długie schody prowadzące do innych innych części domu.
- Witaj Elena. Kogo ja tu widzę. -powiedział pan który stał na schodach.
- Dzień dobry Panie...
- Evans, ale mów im Billy. Ty jesteś pewnie Kim. Miło mi cię poznać, Elena dużo o tobie opowiadała. - powiedział z uśmiechem.
-Dziękuje za miłe słowa. - powiedziałam z uprzejmości.
- Czy to prawda ze mieszkasz w tym strasznym dworze? - zapytał.
- Tak. Ale tam nie jest strasznie  jak większość twierdzi.
- Wiem. Kiedy żyła jeszcze staruszka Katrina często ją tam odwiedzałem. To było straszne jak pewnego dnia przyjechałem do niej i znalazłem ją nieżywą. -powiedział to smutnym głosem.
- To pan znał moją prababcię. - zapytałam ze zdziwieniem.
- Tak i to nawet bardzo dobrze. - opowiedział
- To ty wujku opowiedz o niej Kim, a ja pujdę się przebrać. -powiedziała Elena i zniknęła na schodach.
 Pan Evans zaprowadził mnie do salonu.
- Napijesz się czegoś? -zapytał.
- Nie dziękuję. -opowiedziałam siadając na fotel.
- Znałaś swoją prababcię? - zapytał siadając na kanapie na przeciwko mnie.
- Nie za bardzo. Ostatni jak ją widziałam miałam 6 lat wtedy  dała mi na urodziny książkę o jakiś stworzeniach i tą bransoletkę z zawieszką w kształcie elfa i kazała mi ją ciągle nosić. -powiedziałam wskazując na bransoletkę powieszoną na nadgarstku.
- Ona miała taki naszyjnik. Zawsze gdy o tobie wspominała trzymała go w ręce. Mówiła, że kiedyś uratujesz świat.
- A opowie mi pan o tym dniu kiedy zmarła? - zapytałam.
- To było jakiś miesiąc temu. Jechałem do niej jak zawsze w czwartek. Już jak wjerzdzałem na posiadłość coś mi nie pasowało. Drzewa zawsze takie żywe i zielone nie miały nawet jednego  listka na sobie a wszystkie liście zwiędły i spadły .Trochę dziwne ze przez jedną noc wszystkie liście zwiędły i pospadały, a dzień wcześniej kipiały zielenią. Zawsze wiedziałem że ten las żyje swoim życiem. Kiedy podjechałem zdziwiłem się że nad domem jest ciemniej, a gdzie indziej  świeci słońce. Nigdzie jej nie było w domu, więc wyszłem za dom i znalazłem ją pod lasem. Była martwa. Na dłoniach miała głębokie rany.
- Ale przez co? - zapytałam.
- Nikt nie wie. Policja myśli że otarła się o gałęzie jak przechodziła przez las, ale według mnie to sprawka jakiegoś zwierzęcia.
W tym samym czasie Elena zdąrzyła się przebrać i zeszła na dół.
- Kim możemy jechać. - powiedziała stając przy drzwiach.
 Elena ubrała się w dżinsowe spodenki i czarną, szeroką bluzkę z krótkim rękawem. Na nogach miała czarne tenisówki do kostek. Pożegnałyśmy się z wujkiem Eleny i wyszłyśmy z domu.
- Zanudzał cię mój wujek? - zapytała Elena wsiadając do samochodu.
-Nie. Dzięki niemu dowiedziałam się nieco o mojej prababci. - opowiedziałam siadając koło niej, a ona odpaliła samochód. W ciągu kilku minut dojechałyśmy do mnie.  Weszłyśmy do domu.
- Idę się szybko przebrać i zaraz przyjdę. Możesz się rozgościć. Kuchnia jest na lewo a nieco dalej łazienka i salon. - powiedziałam i weszłam szybko po schodach. Otworzyłam szafę i wyciągnęłam starą białą bluzkę i dżinsowe spodenki. Na nogi załorzyłam skarpetki i na nie moje stare trapery koloru brązowego. Rękawy bluzki nieco podciągnęłam. Zeszłam po schodach i nagle koło mojej głowy przeleciała strzała. Spojrzałam na Elenę która w ręki trzymała stary łuk.
- Skąd ty go wzięłaś? - zapytałam.
- Był w schowku. Nie uwierzysz co tam jeszcze jest.
Poszłyśmy razem do schowka który teraz był otwarty. Zdziwiłam się gdy zobaczyłam tam kamizelkę pełną noży i pas w którym znajdowały się dwa  pięknie zdobione noże. Na ścianie wisiało kilka łuków i około 10 kołczanów wypełnionych po brzegi strzałami.  Na jednym ze stołów leżały dwa topory i kilka jeszcze innych broni.  Na honorowym miejscu wisiał strój z czarnej skóry.
- Ciekawe czym się twoja prababcia zajmowała jak była młoda? - zapytała  mnie Elena.
- A ja mam wiedzieć. Przecież ja jej prawie nie znam. Weźmy trochę broni może nam się przyda w lesie. -powiedziałam i sięgnęłam po pas z dwoma nożami.
Elena wzięła kołczan i łuk. Wyłączyłyśmy  światło w schowku i zamknęłyśmy. Wyciągnęłam strzałę z drzwi w które się wbiła. Wyszłyśmy z domu i ruszyłyśmy  w stronę lasu. Przedzierałyśmy się przez drzewa aż doszłyśmy do ścieżki.
- Jak ci się podoba  w nowej szkole? - zapytała mnie Elena kiedy tak szłyśmy ścieżką.
- Gdyby się nie spotkałyśmy w szatni pierwszego dnia pewnie znienawidziłabym to miejsce, ale dzięki tobie jest ciekawie. Naprawdę dzięki że idziesz ze mną zobaczyć co tam jest za bramą.
- Nie ma za co. Gdyby nie przyjechałaś tutaj pewnie dalej byłabym jedyną osobą w szkole która nie ma znajomych.
- Nie przesadzaj.
- Mam do ciebie pytanie? - zapytała Elena
- Jakie? - przystanęłyśmy na chwilę.
- Gdzie jest twój tata?
- Sama nie wiem. Nigdy go nie widziałam, a mama nie pokazywała mi żadnych zdjęć twierdząc że zostawił nas dla innej, ale czy to prawda to nie wiem.
- Aha. Miałaś kiedyś chłopaka?
- A z skąd to pytanie? - zapytałam patrząc na nią z uśmiechem.
- Chciałam się dowiedzieć, no bo  ja nigdy nie miałam chłopaka i chciałam się dowiedzieć jak to jest.
- Przykro mi ale ja też nie miałam nigdy chłopaka, więc ci nie powiem. A chciałabyś mieć chłopaka? - zapytałam.
- Chciałabym ale to nie możliwe.
- Czemu?
- Podoba mi się jeden chłopak ale on się koleguje z Willem i tamtymi dziewczynami. A od kiedy mój brat zginą boję się rozmawiać z nimi.
- Mam pomysł. Jutro pójdziemy po szkole do centrum handlowego na zakupy, do fryzjera i tym podobne ok?
- Niech ci będzie. - powiedziała i się zatrzymała.
Zatrzymałam się tak jak Elena i zrozumiałyśmy że doszłyśmy do bramy.
- To jak wchodzimy? - zapytałam zerkając w stronę Eleny.
Ona jedynie pokiwała głową i przeszłyśmy przez bramę. Nagle nas zamurowało. to był raj na ziemi. Polna ścieżka na której przed chwilą stałyśmy zmieniła się w drogę wyłożoną równymi kamieniami. Góry pokrywały zielone drzewa, a na samym dole płynęła rzeka która błyszczała jak diamenty.

                    *************************************************************
Oto kolejny rozdział. Wiem że strasznie długi ale jak wam obiecałam że w tym rozdziale miało być o tym co jest za bramą to obietnicę spełniłam. Jak wam się podobają wogule rozdziały bo nie komentujecie i nie wiem czy wam się podoba. Przepraszam za błędy. Proszę o opinię bo naprawdę nie wiem czy pasują. Pozdrawiam ;)

3 komentarze:

  1. Heej :) Obiecałam, więc jestem. Przeczytałam dziesięć rozdziałów i pomyślałam, że warto byłoby Cię jakoś poinformować, że nie zapomniałam o Tobie :) No i nie lubię komentować wielkiej partii materiału, bo mi wszystkie niuanse ulatują z głowy i piszę prawie zawsze tylko o paru poprzednich notkach a to przecież całość jest najważniejsza.
    Moje pierwsze wrażenie po przeczytaniu pierwszych notek nie było zbyt pozytywne, bo błędy przez Ciebie popełniane strasznie kuły mnie w oczy. Ale nie skreśliłam opowiadania, bo nigdy tego nie robię po dwóch notkach. Im dalej czytałam, tym coraz bardziej mi się podobało. Chociaż muszę Ci wytknąć te błędy. Nie tylko ortograficzne, ale i stylistyczne, bo czasami musiałam dwa razy zdanie przeczytać, żeby zrozumieć jego sens. Zastanawiam się, bo napisałaś pod którąś notką, żebyśmy nie zwracali uwagi na błędy. Ale po prostu się tak nie da. Albo tylko ja tak nie potrafię. Nie wiem. Ale przejdźmy do tego, co chciałam napisać. Zastanawiam się, dlaczego, skoro jesteś świadoma błędów, nie poprawisz ich? Albo jeśli nie potrafisz, czy nie masz czasu to czemu nie znajdziesz sobie osoby, która by to za Ciebie zrobiła? Pod którąś notką ktoś zgłosił gotowość do tego i wydaje mi się, że to jest dobry pomysł. Wiele osób, które prowadzą blogi korzysta z pomocy bety, która zna się na przecinkach czy chociażby sprawdzi, czy nie ma literówek. To jest fajne, bo czasami autor tak wiele razy przeczytał tekst, że w ogóle nie zauważa, że gdzieś napisał tak a nie inaczej, bo już sam dopowiada sobie końcówki, bo zna notkę prawie na pamięć.
    Myślę jednak, że im dalej będę czytać, tym mniej będę widziała błędów. Bo pisząc, da się wypracować odpowiedni styl, czy już odruchowo piszesz "rz" zamiast "ż".
    Kolejne, do czego mogę się przyczepić to masakrycznie dużo powtórek. Gdzieś napisałaś (nie cytuję, bo nie wiem, w którym miejscu to było i piszę z pamięci, więc może być inaczej niż w oryginale) "Podeszłam do drzwi. Otworzyłam drzwi. Za drzwiami stał... Zamknęłam drzwi." Cztery zdania, cztery wyrazy "drzwi". Tak samo było w tym rozdziale powyżej - tym razem z liśćmi i tym, że zrobiły się brązowe i spadły :) Ale to również nie będzie problemem, gdy tylko zastanowisz się nad zamiennikiem jakiegoś słowa. Lub możesz zbudować tak zdanie, by jakiegoś słowa nie posiadało, a miało ten sam sens, który chciałaś przekazać :)
    I oczywiście jako uwielbiająca czytać dłuuuuuugie opisy wszystkiego - długie, barwne, kolorowe - to muszę powiedzieć, że mogłoby być ciut więcej. Czasami czuję się, jakbyś pisała jakiś plan wydarzeń. Często jest okej - opisujesz nawet bardzo fajnie jakieś miejsca, ale na przykład chyba w ogóle nie było opisu głównej bohaterki (albo ja tak ślepo czytałam, co może być bardzo prawdopodobne, jeśli to moja wina to przepraszam i zwracam honor) a ta postać jest najważniejsza z reguły w opowiadaniu.
    Ale to wszystko, co wypisałam da się wypracować. Ja również popełniałam masę błędów - w sumie nadal robię baaaardzo dużo banalnych błędów, ale w porównaniu z tym, co było trzy czy cztery lata temu to nie ma w ogóle co mówić :) Praktyka czyni mistrza, jak to mówią ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale teraz czas na mocne strony Twojego bloga!
      Po pierwsze oryginalny pomysł - przynajmniej tak mi się wydaje, bo na tym etapie, na którym jestem niewiele się wyjaśniło, ale z tym, co już było nigdzie się nie spotkałam, więc uważam, że jest oryginalne. I tutaj masz duuuużego plusiaka u mnie, bo kooocham oryginalność! Czasami rzygam już utartymi ścieżkami, choć od czasu do czasu sama nimi podążam :D \
      Hym hym :) Sam tytuł bardzo intryguje. "Przeklęty dwór" - i mam przed oczami starą willę a wokół niej ciemny las :D i w ogóle różne takie bajery. Ale u Ciebie jest inaczej - jest stary dom, jest las ale nie tak jak w utartych ścieżkach :D
      W ogóle wszystkie te dziwne sytuacje, które się zdarzyły Kim są bardzo tajemnicze, intrygujące i zachęcają do sięgnięcia po dalsze rozdziały. Na przykład ta kula ognia w dojo, albo ten ktoś, kto ją podglądał i potem ta brama w lesie. No i oczywiście sytuacja z chłopcami (tutaj kłania się moja romantyczna strona *,*).
      Kocham fantastykę a Twoje opowiadanie zapowiada się na naprawdę super i jak tylko znajdę chwilkę to przeczytam dalej :)
      Na koniec mam pytanie :) Ile masz lat? Pytam tak z ciekawości :)
      Na kolejne wnioski - może tym razem o bohaterach - będziesz musiała trochę poczekać, ale postaram się wpaść jak najszybciej, choć jutro będę musiała się wziąć za pisanie rozdziału na mojego bloga, więc nie chcę niczego obiecywać ;)
      Ooo przypomniało mi się! Kim jeździła wcześniej na motorze? Bo ot tak sobie wsiadła na ten motor i od razu pojechała na wyścig. Baa! Ona go wygrała! Prześcignęła Willa, który był dotąd najlepszy! Gdyby wcześniej nie jeździła to naprawdę musiałaby mieć jakieś super moce, by tak świetnie sobie poradzić ;)
      Pozdrawiam serdecznie!
      Zuza <3
      Ps. Obserwuję oczywiście, by być na bieżąco, jak już doczytam do najnowszego rozdziału ^^
      Pps. Głupi limit znaków -,-

      Usuń