piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 24

Nagle wszystko wokół mnie zaczęło krążyć. Obraz zrobił się rozmazany pod wpływem napływających łez. Nie mogłam tu dłużej zostać. Musiałam wyjść z stąd. Jak najszybciej wyszłam że szpitala. Nie obchodziło mnie to czy ktoś za mną idzie. Miałam to wszystko gdzieś. Szłam prosto przed siebie. Zatrzymałam się dopiero przy głównej drodze. Było już ciemno. Rozejrzałam się czy nic nie jedzie i ruszyłam w dalszą drogę. Nagle nie wiadomo z jakiego powodu zatrzymałam się na środku drogi. Nie mogłam się wcale ruszyć. Nagle zauważyłam, że nadjeżdża samochód. Pędził straszne szybko, prosto na mnie. Chciałam uciekać z stąd jak najszybciej, lecz mój wysiłek poszedł na marne. Za żadne skarby nie mogłam się ruszyć. Kiedy myślałam że zginę, ktoś złapał mnie w pasie i poleciałam z nią na bok. Samochód przejechał obok i nikogo nie zadrasną. Spojrzałam na swojego wybawiciela. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Willa.
- Jesteś cała? -zapytał.
Sprawdziłam czy mogę ruszać kończynami i czy nic mnie nie boli. Było wszystko w porządku.
- Tak. Wszystko ok - odpowiedziałam z ulgą.
Chłopak wstał i wyciągną w moją stronę rękę. nagle z drugiej strony drogi zobaczyłam małe stworzonko. Miało na sobie ubranko z liści. Po jego minie było widać, że nie jest zadowolony.
- To jeszcze nie koniec- powiedziało i znikło rozmywając się w powietrzu.
- Co się stało? - zapytał patrząc to na mnie, to na miejsce gdzie przed chwilą stało stworzonko.
- Widziałeś? -spytałam wskazując na miejsce po drugiej stronie.
- Nic nie widziałem,  a coś tam było?
- Takie małe stworzenie tam stało i mówiło, że "to jeszcze nie koniec" - odpowiedziałam zszokowana.
- Może lepiej z stąd chodźmy - powiedział nieco zestresowany.
Zgodziłam się i ruszyliśmy z tego miejsca. Will zaprowadził mnie do jednej kafejki, które są otwarte całodobowo. Chłopak postawił przede mną kubek ciepłego kakao. Usiadł naprzeciwko mnie i chwycił mnie za dłoń. Poczułam takie dziwne ciepło które zaczęło przeze mnie przepływać.
- Jak się czujesz? - zapytał przerywając milczenie.
- Sama nie wiem. Myślałam, że to będzie mój najlepszy dzień, a tutaj wypadek mamy i jej śmierć, a przed chwilą mało brakowało a sama bym zginęła. I jeszcze ten stworek i jego dziwnie zachowanie. Załamać się można.
- Nie martw się. Masz nas wszystkich. Będziemy cię wspierać.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez pół godziny, gdy zadzwoniła komórka Willa. Odebrała po chwili i zaczął rozmowę.
- Słucham... Tak jest ze mną... zaraz przyjdziemy - powiedział i rozłączył się.
- Kto dzwonił? - zapytałam.
- Elena . Pytała się czy cię znalazłem i prosiła nas o przyjście przed szpital - odpowiedział.
Wstaliśmy od stolika i wychodząc skierowaliśmy się w drogę powrotną do szpitala. Podczas drogi nie spotkało nas nic zaskakującego. Kiedy dotarliśmy na miejsce przed budynkiem stała Elena z Conorem i Nicholasem. Nigdzie nie widziałam jej taty.
- Jesteście w końcu. Już myśleliśmy że was porwano - powiedział z ulgą Nicholas.
- Elena, gdzie jest twój tata? - zapytałam.
- Pojechał do domu. Musi jutro wcześnie wstać do pracy - odpowiedziała.
- Musimy już jechać. Elena z Conorem pojadą z nami do posiadłości i będą z nami nocować -powiedział Nicholas podchodząc do mnie i biorąc mnie za rękę.
- To ja może pojadę z wami - zaproponował Will.
- Nie trzeba poradzimy sobie sami - wtrącił mi się Nicholas zerkając wrogo na Will'a.
- No dobra, ale jak coś będziesz chciała Kim to możesz do mnie zadzwonić, jak co Elena ma mój numer - powiedział Will.
Po chwili jechałam już z Eleną i Conorem samochodem Eleny. Conor prowadził. Nicholas postanowił pojechać motorem do domu. Jechaliśmy tak w milczeniu. Nie mogłam tej ciszy wytrzymać. Przez nią ciągle w mojej głowie pojawiały się wydarzenia dzisiejszego dnia. Jednak jedna rzecz pojawiała się ciągle. Był to mały stworek. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałam, ale nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Nie wytrzymałam. Musiałam się spytać.
- Conor co to może być: taki mały stworek w ubraniu z liści i skrzydełkami? -zapytałam w końcu.
- To może być "Pixie". A czemu pytasz?
- Widziałam dzisiaj takie stworzenie po tym gdy o mało nie potrącił mnie samochód.
- A kiedy to było? - zapytał już nieco zdenerwowany.
- Jakąś niecałą godzinę temu. - odpowiedziałam niepewnie.
- A jakieś znaki szczególne albo coś mówił?
- Miał  złowrogą minę i mówił coś, że to jeszcze nie koniec.
Chłopak spoważniał i przyśpieszył. Szybko dojechaliśmy do domu, a Conor kazał szybko wejść do środka. Usiadłam z Eleną na kanapie w salonie. Conor zawzięcie chodził po domu i nawoływał jakiegoś Zgredka. Nagle usłyszałyśmy dźwięk otwierających się drzwi.
- Dobrze, ze jesteś. Karlien nasłała na Kim pixie. Wydaje mi się, że chce ją zabić zanim zacznie się wojna - powiedział Conor łapiąc Nicholasa od progu. Nicholas natychmiast spoważniał. Nagle obok nie pojawił się następny stworek. Jednak był on od tamtego o wiele mniejszy.
- Czemu mnie wezwałeś? - odezwał się stworek.
- Zgredku wezwij wszystkich. Szykuje się wojna...


3 komentarze:

  1. Zabiję :) przez ciebie pogruchotałam sobie szczękę o podłogę :) rozdział wspaniały ale "Zgredek" ? Zaleciało Harry'm Potterem *-* Chcę dalej, chcę dalej! Pixie? Coś mi to mówi :/ kojarzy mi się to z pokemonami nie wiem czemu T.T zapraszam na nexty na blogu wakacyjnym i na Początku Końca :D

    PS http://pl.wikipedia.org/wiki/Pixie - Musiałam sprawdzić :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Imię Zgredek jest wzięte z Harrego Pottera lecz jest to pospolity skrzat domowy (http://wcieniu.wix.com/kage#!pospolityskrzatdomowy/c11dp). Natomiast Pixie zwany również "Piskie Polnym" to psotne stworzenie, które lubią dokuczać ludziom. Jest wielkości ludzkiego dziecka. Wszystkie te istoty biorę z "Przewodnika Terenowego Arthura Spiderwicka po fantastycznym świecie wokół nas". Jak co mogę stworzyć zakładkę z istotami, które znajdą się w opowiadaniu. Pozdrawiam

      Usuń
    2. Taka zakładka to fajny pomysł :) jeśli chcesz to wyślij mi rozdział 25 do korekty, jeśli nie chcesz to spoko ;) dziś pojawi się next u mnie na początku końca tylko jeszcze nie wiem o której bo biorę się właśnie za pisanie :D Pozdrawiam

      Usuń