poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 22

Nigdy w życiu nie byłam tak uradowana kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Podejrzewałam już jaki może mieć dar Derek, ale nie chciałam zapeszać.
- Więc jaki masz dar? - zapytałam kiedy usiedliśmy przy jednym ze stolików na stołówce.
- No więc... - zaczął połykając kęs kupionego przed chwilą jabłka - potrafię czytać uczucia. Kiedy staliśmy tam na parkingu byłaś bardzo zmartwiona.
- To niby skąd wiedziałeś  o co w rzeczywistości chodzi?
- Miałem przeczucie.
Spojrzałam na niego spode łba. Wyszło jednak na to że śmiesznie musiałam tak wyglądać, bo Derek wybuchł  śmiechem.
- No dobra. Potrafię rozszczepić umysł tak, że mogę stać na np. obok tamtego chłopaka, który stoi koło lady i nie wie na co się zdecydować... - spojrzałam na rudzielca który stał przy ladzie - a nikt nawet nie wie ze tam stoję, bo przecież siedzę tutaj i z tobą rozmawiam.
- No ej tylko nie mów, że byłeś w damskiej toalecie - powiedziałam do niego z wyrzutem.
- Ale ja nie mówię że tam byłem. Po prostu jak wyszłaś z toalety to tamte dziewczyny tak głośno rozmawiały o waszym zakładzie, że ktoś mógł pomyśleć, że ona mówiła przez megafon - odparł.
Przez chwilę zapadła cisza. Spojrzałam na chwilę na Dereka i od razu pożałowałam. Chłopak zawzięcie się mi przyglądał.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytałam.
Chłopak przez chwilę się zastanowił jakby szukał odpowiednich słów.
- Masz sobie coś tajemniczego. Nie da się tego wyłapać z twoich uczuć, bo wcale o tym się nie zastanawiasz, jakby nawet o tym nie wiedziałaś. Dlatego się tobie przyglądam, bo próbuję cię rozszyfrować, ale wydaje się to jakby nie możliwe - odpowiedział.
W jego ustach brzmiało to jakby cytował jakiś wiersz. Nieznany wiersz, który może wszystko zniszczyć kiedy się spróbuje rozszyfrować jego znaczenie.

********

Kiedy skończyły się lekcje postanowiłam od razu ruszyć do domu. Nie miałam zamiaru czekać dwóch godzin na autobus. Wyszłam już z terenu szkoły, kiedy podjechał do mnie czarny chevrolet. Otworzyło się okno, a za kierownicą siedział Derek.
- Może cię podwieźć? - zapytał.
- Nie trzeba, dojdę sama - odpowiedziałam.
- No ej. Nie przyjmuję odmowy. Albo pozwolisz się podwieźć, albo wsadzę cię do samochodu siłą. Masz wybór.
Popatrzyłam przez chwilę ta na Dereka to na drogę, którą muszę pokonać aby dotrzeć do domu.
- No dobrze - powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
Podróż jak nic szybko przeleciała. W radiu zawzięcie leciały piosenki, których zawzięcie nie kojarzyłam. Po niecałych dziesięciu minutach dojechaliśmy do posesji na której mieszkam. Jak na złość Derek podwiózł mnie pod same drzwi. Nawet nie zdążyłam otworzyć drzwi samochodu aby wysiąść, a on już stał podając mi rękę aby pomóc mi wysiąść.
- Dziękuję za podwiezienie - powiedziałam kiedy Derek zamkną drzwi od strony pasażera. 
- Nie musisz dziękować. Jest mi miło, że zgodziłaś się podwieźć. 
Po chwili Derek zaczął się do mnie przybliżać. Kiedy dzieliło nas tylko parę centymetrów zaczął się nade mną pochylać jakby chciał mnie pocałować. Kiedy nasze usta dzieliło kilka centymetrów, nagle ktoś zaczął chrząkać. Spojrzałam w kierunku drzwi do domu, w którym właśnie teraz stał Nicholas zajadając kanapkę z szynką i nawet nie wiem z czym. 
- To może ja już pojadę - powiedziała nagle Derek i ruszył w kierunku samochodu.
- Dobrze. Zobaczymy się jutro w szkole - odpowiedziałam. 
Po chwili samochód wyjechał z posiadłości. Zostałam sam na sam z Nicholasem.
- A tak pro po co ty tu robisz? - zapytałam nieco wkurzona.
- Twoja mama pozwoliła mi tutaj mieszkać przez ten czas do puki w Arklanie nie zrobi się spokojnie - odpowiedziała dalej zajadając się kanapką.
- Aha.
Zapadła chwila dziwnej ciszy, w której jedynie co było słychać do mlaskanie Nicholasa.
- A tak poza tym co to miało znaczyć z synem Króla Karliena? -zapytał jeszcze żując jedzenie.
- Nic takiego, a co cię to obchodzi?
- Po prostu się o ciebie martwię - odpowiedział.
Popatrzyłam przez chwilę na twarz chłopaka.
- A właśnie że nie ty jesteś zazdrosny - powiedziałam po chwili.
- Pphh, a właśnie że nie - zaprzeczył
- Właśnie ze tak.
- Właśnie że nie.
- Właśnie że tak. Nie kłam. Widać to po twoich oczach.
- No dobrach. Ale trochę - powiedział poddając się.
Nicholas zrobił przy tym tak śmieszną minę, że nie mogłam wytrzymać nie wybuchając śmiechem.
- A tak poza tym mam dla ciebie niespodziankę.
- Serio, jaką? -zapytałam zaciekawiona.
- Zaraz się dowiesz, ale musisz zamknąć oczy - powiedział podchodząc do mnie.
- Dobrze, ale obiecuj mi że nie wyprowadzisz mnie na jakieś manowce i  później mnie tam zostawisz, bo inaczej cię zabiję?
- Obiecuję.
Zamknęłam oczy, a Nicholas zaczął mnie gdzieś prowadzić.



5 komentarzy:

  1. Świetne!!! Kocham!! <3 Czekam na nexta!!! ;3 Weny!!!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mało się dzieje *foch*
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Nie no ale tak serio:
    Meeeeega dużo błędów ortograficznych i stylistycznych. :/ Jako, że twoje opowiadanie bardzo mi się podoba mimo chwilowego braku akcji, to mam dla ciebie propozycję. Posiadasz może konto google? Jeśli tak to przed dodaniem rozdziału na bloga wyślij go do mnie, dobrze? Odeślę z poprawionymi błędami ( nie zmieniając treści oczywiście ;))
    A teraz tak mniej krytycznie: BOSKO! BOMBA! CUD, MIÓD I MALINY! Co tam z zakładem? I gdzie się podział Will? Jakoś go tam mało ( czyt.; tyle co nic ;/ ) Boshe pisz dalej błagammmmmm <3

    Odpisz proszę w miarę szybko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! Prawie zapomniałam >.< Zapraszam na next'a u mnie :* <33333333

      Usuń
    2. Dzięki że chcesz mi pomóc. Wiem że robię dużo błędów i nawet ich sama nie zauważam . Posiadam meila. Napisz mi jak mam ci go podać bo nie chciałabym go podawać publicznie. A tak pro po Will pokarze się niedługo i odegra bardzo ważną rolę. Pozdrawiam

      Usuń
    3. Hmmmm.... napisz do mnie wiadomość na ten email :) przezwyciezycprzeznaczenie@gmail.com

      Usuń